Edward Kramer
Ta językowa i mentalnościowa ewolucja czy, jak kto woli, rewolucja jest też widoczna w – najbardziej nas tu interesującej – terminologii medycznej. Przenikają do niej bzdurne tłumaczenia z angielskiego, które się ugruntowują, są akceptowane i bezmyślnie kopiowane latami przez uczniów i nauczycieli. W literaturze medycznej, zarówno tłumaczonej, jak i oryginalnie polskiej, można zaobserwować dramatyczną tendencję do pisania dokładnie tak, jak się mówi, i do mechanicznego kopiowania angielskich struktur, bez zwracania uwagi na ich dokładne znaczenie. Co gorsza, w zasadzie każdy taki tekst może być przyjęty do publikacji przez jakąś redakcję i wsparty nazwiskiem jakiegoś „lidera opinii”, któremu akurat z jakichś przyczyn podoba się dana terminologia.
Zobaczmy kilka przykładów z codziennej praktyki wydawniczej:
ROS (reactive oxygen species) – kiedyś były to wolne rodniki tlenowe. Dziś już pełno jest „reaktywnych form tlenu” albo „postaci tlenu”. Dobrze, że nie „gatunków”.
Sepsis – od zawsze posocznica, ale obecnie niektórzy upierają się, by pisać „sepsa” (przyznaję, że ich argumenty brzmią nawet racjonalnie, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że powstały po to, by uzasadnić literalne tłumaczenie z angielskiego).
Positron emission tomography – kiedyś: tomografia emisyjna pozytonowa, dziś: pozytronowa, ponieważ większość nie wiedziała, że angielski positron to polski pozyton.
Contrast – kiedyś kontrast był wyłącznie cechą zdjęcia radiologicznego. Żeby go poprawić, podawano środek cieniujący. Ponieważ to było zbyt dalekie od wersji angielskiej, zmieniło się na środek kontrastowy – a stąd do kontrastu już niedaleko. Dziś Słownik języka polskiego akceptuje to żargonowe określenie, nie zaznaczając jego kolokwializmu – czyli podnosząc je do rangi fachowego terminu.
Sentinel lymph node – dosłowne tłumaczenie (węzeł chłonny wartowniczy) jest nawet niezłe, bo obrazowe, ale już przy sentinel loop i sentinel episode trzeba nieco bardziej ruszyć głową i zaproponować coś sensowniejszego niż pętla na straży i epizod wartowniczy. Bo przed czym właściwie miałaby strzec rozdęta pętla jelita czy pierwszy epizod ciężkiej choroby? W tym wypadku chodzi o ostrzeganie – przed groźną chorobą bądź powikłaniami, ewentualnie ich zwiastowanie lub zapowiadanie. Tymczasem owe absurdalne sformułowania tak głęboko się ugruntowały w polskim języku medycznym, że innych polski odbiorca już nie zrozumie.
Cardiovascular system – kiedyś był to po prostu układ krążenia. Ale po co pisać po polsku, skoro można angielski termin przekalkować jako układ sercowo-naczyniowy.
Positive/negative predictive value – chodzi tu o wartość predykcyjną wyników dodatnich/ujemnych. W tłumaczeniach określenie to notorycznie pojawia się jako dodatnia/ujemna wartość predykcyjna – mimo że owa „ujemna wartość predykcyjna” w rzeczywistości zawsze jest dodatnia (np. 80%), powstaje więc termin wewnętrznie sprzeczny.
Total cholesterol level – stężenie cholesterolu całkowitego. Chciałbym kiedyś zobaczyć cholesterol niecałkowity. Może miałby rozerwane jakieś wiązania? W rzeczywistości termin ten oznacza stężenie cholesterolu we wszystkich frakcjach, innymi słowy: ogólne stężenie cholesterolu, albo po prostu stężenie cholesterolu. Czy jak policzymy Polaków w poszczególnych województwach, to w sumie wyjdzie nam liczba Polaków całkowitych?
Nitrates – są to leki zawierające grupę kwasu azotowego, a prawidłowa nazwa to azotany. Ale kto by się tym przejmował. Przecież po angielsku jest nitrate, polski odpowiednik trudno znaleźć w pamięci, zrobimy więc nitraty. Cóż z tego, że związki te nie mają grupy nitrowej? Najważniejsze, jak wygląda wersja angielska.
Triglycerides – prawidłowa chemicznie nazwa to triacyloglicerole. Sęk w tym, że chyba NIKT tak nie mówi. Trwa natomiast wojna między zwolennikami triglicerydów a trójglicerydów, nieco pocieszna, biorąc pod uwagę, że obie formy są błędne.
© Edward Kramer, wrzesień 2010